Travis Bickle (Robert De Niro) to weteran wojny w Wietnamie. Po powrocie z frontu nie może dostosować się do życia w społeczeństwie. Cierpi na bezsenność, w dzień zabija czas w kinach porno, zaś w nocy jeździ bez celu po mieście, metrem i autobusami. Postanawia więc, że zostanie taksówkarzem w godzinach nocnych, bo w końcu, jak sam stwierdza, I might as well get paid for it. Wykonując pracę obserwuje z nieukrywaną pogardą i obrzydzeniem nocne życie Nowego Jorku - narkomani, prostytutki i alfonsi, złodzieje, margines społeczny. Marzy o "deszczu, który zmyje szumowiny z ulicy".
Pewnego dnia zauważa w biurze komitetu wyborczego kandydata na prezydenta, Charlesa Palantine'a, kobietę. Wydaje się być aniołem, na tle brudnego społeczeństwa - ubrana na biało, atrakcyjna blondynka. Jakiś czas później wchodzi do biura pod pozorem zainteresowania kampanią Palantine'a. Udaje mu się zaprosić Betsy (bo tak ma na imię) na kawę. Travis urzeka ją swoją otwartością i szczerością. Betsy daje się namówić na wyjście do kina.
Powyższe doświadczenia, jak również uczestnictwo w śledztwie zdradzanego przez żonę brodatego pasażera (w tej roli sam reżyser), sprawiają, że w Travisie coś pęka i postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Wprowadza w życie plan treningu, mający poprawić jego kondycję i siłę. Kupuje też broń, opracowuje sprytne sposoby na błyskawiczne jej wyciągnięcie w razie potrzeby. A wszystko to, by dokonać zamachu na... Charlesa Palantine'a, którego uważa za winnego zarówno wszechobecnej przestępczości i zgnilizny moralnej, jak również za to, że Betsy się od niego odwróciła.
Przed wprowadzeniem w życie planu zabójstwa nawiązuje kontakt z młodocianą prostytutką. Iris, bo tak ma na imię, wydaje się być albo nieświadoma swojej sytuacji, albo nawet oswojona z nią. Mówi, że Matthew, jej opiekun, "broni ją przed samą sobą", za nic nie chce wrócić do domu w Pittsburghu. Travis jednak pozostawia jej trochę pieniędzy, pisząc, że w chwili, gdy będzie czytać jego słowa - nie będzie już żył.
Z nową fryzurą, w pełni uzbrojony udaje się na wiec wyborczy Palantine'a. Oklaskuje go z cynicznym uśmiechem, po czym zbliża się wyciągając powoli broń. Zostaje jednak dostrzeżony przez członków obstawy kandydata, którzy rzucają się za nim w pościg. Travisowi udaje się jednak zbiec z miejsca zdarzenia. Niezadowolony z takiego obrotu wydarzeń, postanawia obrać inny cel - Matthew i jego współpracownika. W wyniku strzelaniny zabija obu z nich, a także klienta Iris, lecz zostaje ciężko ranny - jeden pocisk przeszywa mu szyję, drugi trafia w ramię.
Wydawałoby się, że nawet gdyby jakimś cudem przeżył postrzał w szyję i nie wykrwawił się na amen, powinien trafić za kratki - w końcu zabił trzech ludzi. A zabójstwo nawet w dobrej wierze pozostaje zabójstwem. Końcowe sceny jednak pokazują najbardziej optymistyczny dla Travisa wariant, jaki mógłby sobie wyobrazić - wykurował się, został obwołany w prasie "bohaterem", jego ścianę zdobią wycinki z gazet i list od wdzięcznych rodziców Iris, koledzy w pracy zaczynają darzyć go sympatią i szacunkiem, a jakby tego było mało - Betsy, która jest ostatnią pasażerką taksówki w tym filmie, jest zafascynowana jego odwagą i poświęceniem dla ratowania młodziutkiej dziewczyny. Travis nie obciąża Betsy kosztami jazdy i odjeżdża spokojnie na ulice Nowego Jorku... Czy aby na pewno? Ostatnie, co widzimy w tym filmie, to dwa dziwne ujęcia - Travis oglądający się nerwowo w przednie lusterko, a potem ujęcie na samo lusterko, w którym najpierw widzimy oczy Travisa, które następnie znikają...
Patrząc na ten film bez większej analizy, mamy do czynienia z historią socjopatycznego taksówkarza, człowieka ewidentnie nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie, z zaburzeniami zapewne wynikającymi ze złych przeżyć podczas operacji wojskowej w Wietnamie. Nie umie poradzić sobie z kobietą, która jest dla niego atrakcyjna, nie zdaje sobie również sprawy z pewnych granic dotyczących walki ze złem tego świata, których przekroczenie oznacza przekroczenie przepisów prawa, zarówno tego kodeksowego, jak i moralnego. Dlaczego więc został na końcu nagrodzony? O co chodzi na samym końcu? Co zobaczył Travis?
Zacznijmy od początku - uczucia Travia wobec marginesu nie dziwią, na pewno wielu ludzi często myśli w podobny sposób. Może szokować natomiast pomysł wybrania się na randkę z nowopoznaną dziewczyną do kina, w którym wyświetlane są filmy pornograficzne. Travis, małomówny, wyobcowany od społeczeństwa nie wie, że Betsy, którą uważa za bratnią duszę, w rozmowie z która wyczuł, że jest między nimi "łączność", może uznać to za nietakt, mało tego, za przyczynę, dla której nie należy dalej spotykać się z nim. Trudno sobie wyobrazić "porządną" kobietę, która postąpiłaby w inny sposob niż Betsy. Dla Travisa jednak to odrzucenie oznacza nic innego jak to, że kobieta, którą był zauroczony, tak naprawdę nie różni się od reszty znienawidzonego społeczeństwa. Widz, który widzi, że popełniona przez Travisa gafa nie wynika z jego złej woli, lecz z niewiedzy, żałuje, że tak się to skończyło. Fakt, że w wielkim stopniu wini za swoje niepowodzenie pracodawcę Betsy, Palantine'a, posuwając się aż do zamachu, sprawia jednak, że my również uznajemy Travisa za groźnego wariata, niebezpiecznego dla społeczeństwa. Gdyby zamach mu się udał, bądź gdyby został złapany przez ochronę, na pewno byłby wymieniany jednym tchem z Johnem Wilkes Booth'em czy Lee Harvey Oswaldem. Tak jednak się nie dzieje, a wręcz przeciwnie, co widzimy w końcówce.
Wątek Iris to kolejna sprawa - wyrzuty sumienia po sytuacji w taksówce sprawiają, że los młodocianej ulicznicy staje się jednym z priorytetów w życiu Travisa. Stwierdza on nawet, w swoich myślach, że odnalazł cel swojej egzystencji na tym świecie - pomoc w ucieczce Iris z powrotem do domu. Jednak w rozmowie z samą zainteresowaną widać, że tak naprawdę Iris nie pragnie pomocy, wydaje się nawet, że nawiązała więź emocjonalną z Matthew, swoim alfonsem. Gdy Travis mowi o nocy, podczas której Iris probowała sama uciekać, ta stwierdza, że "prawdopodobnie była naćpana". Jak ocenić zatem postępowanie Travisa? Znów, chęci dobre. Matthew żerował na łatwowierności Iris, wykorzystywał jej naiwność dla własnych celów, motywacja Travisa jest jak najbardziej słuszna. Jednak decyzja o zabiciu Matthew i dwóch pozostałych mężczyzn? Historia zna wiele przykładów linczy i samosądów, często ludzie brali sprawy w swoje ręce. Zwykle jednak nie ocenia się takich akcji pozytywnie. Czy szlachetna pobudka jest wystarczającym pretekstem do popełnienia morderstwa z zimną krwią? Czy należy pochwalić Travisa, nie pozostającego obojętnym na los Iris, czy też potępić samosąd? W świetle prawa, Travis popełniając morderstwo sam staje się przestępcą. Czy było warto? O tym zdecyduje to, jaką interpretację zakończenia wybierzemy.
I tu dochodzimy do najbardziej kontrowersyjnego aspektu obrazu - epilog. Travis zdrowy, uznany za bohatera, Betsy powraca do niego. Czy coś takiego mogłoby się zdarzyć naprawdę? Z tego, co udało mi się przeczytać, w latach 70-tych Nowy Jork był do tego stopnia pełen przestępczości, że często policja wypuszczała niektórych przestępców, bądź też przymykała na niektóre sprawy oko, czy to z powodu natłoku zajęć, czy też korupcji (o tym aspekcie traktuje bardzo dobry film Serpico z Alem Pacino). Dlaczego więc nie mieliby zwolnić bohatera, człowieka, który uratował małą dziewczynkę z rąk zboczeńców? Iris mogła nawet zeznać, że Travis działał w obronie własnej, a Matthew i dwaj pozostali byli agresorami w tej sytuacji. Dlaczego nie? Zabił w końcu ludzi o złej reputacji, świadków (poza Iris) nie było. Po tym zdarzeniu wszyscy nagle go kochają, a on sam wydaje się być znacznie bardziej "wyluzowany". Czy koledzy z pracy i Betsy nie powinni się wręcz obawiać człowieka, który był gotów zabić trzy osoby? Czy są też może na tyle "wyprani" przez środki masowego przekazu, że informacje o jego bohaterstwie sprawiają, że zmienia się ich stosunek do Bickle'a? Jeśli tak postawić sprawę, to również wydaje się sensowne. Takie rozwiązania obnaża słabość instytucji bezpieczeństwa publicznego, wpływ mediów na życie obywateli, jak i głupotę tychże, gotowych uwierzyć we wszystko, co zostanie im podane przez gazety i telewizję. Gdy wydaje się, że Travis "znormalniał", nasze wrażenie zostaje rozmyte przez ostatnie ujęcia - taksówkarz znów coś zauważył, coś, co sprawia, że znów chce wziąć sprawy w swoje ręce - mogą zginąć kolejni ludzie, może tym razem niewinni?
Druga opcja, mniej optymistyczna (chociaż jak widać w poprzednim akapicie, wersja "dosłowna" jest tylko pozornie optymistyczna), zakłada, że Travis umiera po strzelaninie, wykrwawiając się na kanapie. Widzimy jak kamera unosi się nad ciałem Travisa i "leci" ponad ludźmi obserwującymi miejsce zdarzenia aż na ulicę. Czy kolejne sekwencje to myśli, marzenia umierającego taksówkarza? To również bardzo interesujące rozwiązanie, w sumie nawet wygodniejsze, wymagające mniejszej ilości założeń do zaakceptowania. Travis swego czasu myślał, że randka w kinie porno sprawi Betsy przyjemność. Teraz mamy do czynienia z podobną sytuacją, wynikającą z niezrozumienia ludzi - myśli, że potrójne zabójstwo w obronie Iris zaimponuje ludziom, w tym Betsy. Travis Bickle wyobraża sobie świat, w którym jest bohaterem, czuje się w nim komfortowo, ma nadzieję, że dzieje się to naprawdę, jednak mamy do czynienia z pewnymi wskazówkami, które przemawiają za tym, że to tylko wyimaginowany scenariusz. Podczas rozmowy z Betsy w taksówce Travis wspomina, że po strzelaninie ze wszystkich urazów pozostała "lekka sztywność" - trup? Praca kamery podczas jazdy też jest dosyć szczególna - Betsy widzimy tylko w przednim lusterku, zaś w ujęciu od przodu, gdy widzimy Travisa i sporą część tylnego siedzenia - nie. Może to nadinterpretacja, jako że zaraz po tym widzimy, jak Betsy, gdy już wysiadła z taksówki, stoi obok Travisa w kadrze. Wówczas jednak Bickle ani nie pobiera opłaty, ani nie odzywa się ani słowem. I tu znowu kwestia ostatniego ujęcia - czy Travis nagle widzi, że jego odbicie w lusterku znika - umiera?
Możemy też pójść o krok dalej i przyjąć inna interpretację - jakkolwiek odrobinę naciąganą. Może cały film, począwszy od sceny z udziałem Scorsese, to wytwór wyobraźni Travisa Bickle'a? Sfrustrowany, wyobraża sobie swoje przeistoczenie w superbohatera, silnego fizycznie, zabijającego złych ludzi, ratującego dziewczynkę, która miał okazję uratować całkiem niedawno, wreszcie odzyskującego ukochaną. Czy to postawa brodatego dżentelmena, postanawiającego wziąć sprawy w swoje ręce (chce zabić żonę i jej kochanka-Murzyna) inspiruje Travisa do tych wyobrażeń? Czy to Scorsese w przewrotny sposob "reżyseruje" umysł bohatera swojego filmu? Może w tej sytuacji Travis Bickle "budzi się" na końcu w niezmienionej rzeczywistości po napadzie schizofrenii?
Jest to zdecydowanie film dający do myślenia, otwarty na interpretacje. Inteligentna reżyseria Scorsese, świetna, klimatyczna muzyka, jak i bohater, rewelacyjnie zagrany przez Roberta De Niro w jednej z jego najlepszych kreacji aktorskich, sprawiają, że Taxi Driver do dzisiaj broni się doskonale.
Ocena: 10/10
Ulubiony cytat: Listen you fuckers, you screwheads, here's a man who would not take it anymore, who would not let... Listen you fuckers you screwheads, here's a man who would not take it anymore, a man who stood up against the scum, the cons, the dogs, the filth, the shit. Here is someone who stood up. Here is...
Ciekawostka: w 1981 roku miał miejsce nieudany zamach na prezydenta USA, Ronalda Reagana. Jego autorem był John Hinckle Jr., który przyznał się do inspiracji postacią Travisa Bickle'a. Mało tego, próby zamachu dokonał, by... zaimponować Jodie Foster, wówczas studentce Yale, której oprócz tego wysyłał liczne listy miłosne, a nawet próbował kontaktować się telefonicznie. Ze względu na chorobę psychiczną został uniewinniony.